Świat sportu ma przeróżne oblicza, które fascynują fanów gromadzących się na stadionach i przed telewizorami zlokalizowanymi w rozmaitych zakątkach naszego globu. Sport, to źródło ekscytacji oraz wielu emocji, których czasami brakuje nam w życiu codziennym. Podziwiamy zawodników za ich niezwykłe umiejętności i osiągnięcia, które nierzadko sprawiają, że sami pragniemy spełniać własne marzenia. Często uczymy się od nich samodyscypliny i wytrwałości, by w końcu stawiać sobie ich za wzór, do którego pragniemy dążyć.
Istnieją wspaniałe dyscypliny sportowe, które rozgrzewają serca zagorzałych fanów, a o których niewiele wiemy, ponieważ nie są one tak bardzo promowane w mediach jak na przykład piłka nożna czy skoki narciarskie. Ludzie, którzy oddają im serca są niesamowici, choć czasem muszą borykać się z pewnymi problemami wynikającymi z braku rozgłosu medialnego. Ostatnio moją uwagę przyciągnęła prawdziwa legenda, człowiek, którego można z pewnością porównać do wprawnego zaklinacza węży, choć w jego przypadku posłuszne są mu bile, które tańczą tak, jak im zagra. Mam dzisiaj ogromny zaszczyt i przyjemność przedstawić wam czternastokrotnego Mistrza Świata w trikach bilardowych, a jest nim Bogdan „the Wizard” Wołkowski, który opowie o początkach swojej kariery, o tym jak obecnie wygląda jego życie oraz o swoich planach na przyszłość.

Passion Piece: Czy mógłby Pan powiedzieć moim czytelnikom kilka słów o sobie?
Bogdan Wołkowski: Niewątpliwie można powiedzieć, że byłem dziedzicznie obciążony sportami. Od zawsze lubiłem grać w piłkę nożną, skakałem na spadochronie, pływałem czy jeździłem na rowerze. Próbowałem także boksować, ale z powodu specyfiki tej dyscypliny i urazów, których można się nabawić podczas treningów, dość szybko zrezygnowałem. Z czasem postanowiłem znaleźć dla siebie coś alternatywnego, spodobał mi się bilard i tak właśnie zaczęła się cała zabawa. Można śmiało stwierdzić, że sport był obecny w całym moim życiu.
Passion Piece: Jest Pan wielokrotnym Mistrzem Świata w trikach bilardowych i różnych odmianach bilardu artystycznego. Jak rozpoczęła się Pana przygoda z tym sportem?
Bogdan Wołkowski: Przygoda z bilardem rozpoczęła się końcem lat 80-tych i początkiem 90-tych. Wtedy zaczęto do nas sprowadzać stoły bilardowe i można było zaobserwować swoistego rodzaju odnowę tej dyscypliny. Należy pamiętać o tym, że przed wojną Polska była bardzo znana z bilardu, ale głównie z karambola. Próbowałem uderzyć kilka kulek, spodobało mi się, bo jedną wbiłem dość szybko. Jednakże nieco później nie było już tak łatwo i bile wcale nie chciały wpadać. Ponieważ z natury jestem dość uparty, starałem się ulepszać technikę swojej gry. Totalnie zakochałem się w bilardzie. Na początku była to tylko zabawa, która z czasem przerodziła się w pasję, a teraz jest to już mój prawdziwy zawód.

Passion Piece: Bilard to dyscyplina, o której niewiele się mówi. Kto był pańskim guru? Na kim się Pan wzorował?
Bogdan Wołkowski: Był taki pan, a właściwe jest, który nazywał się Mike Massey. Amerykanin, wykonujący niesamowite strzały bilardowe, takie można by powiedzieć sportowe czary-mary, bardzo mi się to podobało. Swoją zabawę z bilardem zacząłem od jego podstawowej odmiany. Tak się złożyło, że w 1992 roku mój idol przyjechał na pierwsze Mistrzostwa Polski, które odbywały się w Katowicach. Pokazywał na nich swoje triki bilardowe, dla nas wszystkich, którzy się tam zebrali, a było nas paręset osób, było to naprawdę niesamowite doświadczenie. Każdy z widzów i zawodników obserwował te wszystkie sztuczki bilardowe z szeroko otwartymi ustami, prawie nie oddychając. To było wręcz niemożliwe, ale on sprawiał, że jego kule cofały się, przeskakiwały jedna nad drugą, by w końcu zrobić zakole w celu ominięcia innej bili. Na bankiecie, po mistrzostwach, Mike pokazał nam jak wykonać kilka strzałów, mnie osobiście również pokazał kilka trików, a ja patrzyłem na niego jak w obrazek. I tak zacząłem ćwiczyć coraz intensywniej. Rok później, kiedy znów zagościł w Polsce, to ja mu pokazałem kilka trików, które teraz z perspektywy czasu uważam za bardzo banalne, ale Mike’owi się podobały i pochwalił mnie za nie. Zaczynałem trenować coraz bardziej i bardziej, potrafiłem grać z kumplami w jednym lokalu przez trzy dni, zupełnie z niego nie wychodząc. Zaniedbywałem ówczesną pracę, na rzecz bilardu, który stał się moją potężną pasją. Oglądając programy sportowe, na których były pokazywane mistrzostwa świata w trikach bilardowych, myślałem sobie tak, że gdyby mnie tylko na nie puścili, to bym je z pewnością wygrał i taki był właśnie mój cel. W końcu mi się to udało w 1997 roku, pierwsze Mistrzostwa Świata, na które dostałem zieloną kartę. Spotkałem się wtedy z moim guru w jednym pojedynku i go wygrałem. To było fantastyczne doświadczenie. Niesamowitym było nie tylko to, że były to moje pierwsze mistrzostwa tego typu, ale również to, że wygrałem w nich starcie z Mike’m, który zresztą do tej pory jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Była to dla mnie ogromna motywacja, dopiero po powrocie do domu dotarło do mnie, że jestem Mistrzem Świata. Trenowałem wtedy w granicach pięciu godzin dziennie, a później te treningi wzrosły nawet do dziesięciu godzin, cały czas i nie było wymówek, że to sobota, niedziela czy moje urodziny.

Passion Piece: Odnosił Pan sukcesy nie tylko w Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. Które ze zwycięstw najbardziej zapadło Panu w pamięci? Dlaczego?
Bogdan Wołkowski: Z tych wszystkich mistrzostw, które miałem okazję grać, a było ich dość sporo, bo zdobyłem 14 tytułów Mistrza Świata, trudno wyróżnić jedno szczególne wydarzenie. Raz zająłem drugie i raz trzecie miejsce, z tego powodu byłem wtedy bardzo wściekły, bolało mnie to, bo była szansa wygrać. Nie wiem czy to, jak się czułem było spowodowane moją zarozumiałością, pojawił się jeden błąd, potem następny i niestety nie udało mi się zdobyć pierwszego miejsca. Jak już wspomniałem bardzo mnie to bolało, dlatego zacząłem trenować jeszcze intensywniej. Myślę, że wszystkie mistrzostwa są na tym samym poziomie. Tych pierwszych jednak częściowo nie pamiętam, gdyby ktoś wtedy zapytał o moje nazwisko, nie wiem czy odpowiedziałbym natychmiast. Dla mnie nie ma znaczenia czy jadę na Mistrzostwa Polski, Europy, czy Świata, do każdych przygotowuję się tak samo. Obecnie jeżdżę na Mistrzostwa Polski, żeby się pobawić i pomagać rywalom w uderzeniach, podpowiadam im co zrobić. Czasem podchodzę do nich mówiąc uderz to tak, albo inaczej, oni natomiast stosują się do moich rad i zdobywają punkty. Nie ma jednego takiego wydarzenia, które zapadłoby mi szczególnie w pamięci, mimo że wszystkie są na podobnym poziomie, to każde jest inne i do każdego mistrzostwa czy turnieju podchodzi się inaczej, ale wszystkie są ważne, emocje są takie same, jedzie się po to, żeby wygrać, żeby pokazać, że jest się najlepszym.

Passion Piece: Jak dużo czasu poświęcał Pan na właściwe przygotowanie się do zawodów? Co było dla Pana największym wyzwaniem?
Bogdan Wołkowski: Oj, były takie uderzenia, których nie umiałem zrobić. Kiedyś trenowałem dwie lub trzy godziny dziennie, a teraz żartobliwie mówiąc wystarczy mi dziesięć. Obecnie poświęcam nieco mniej czasu na przygotowania, gdyż odwiesiłem kij na takim małym kołku, jeszcze nie całkowicie, bo zdarza mi się brać udział w zawodach, turniejach seniorów, modnie nazywanych mianem old boy’ów, robię dość sporo pokazów, grywam na Mistrzostwach Polski, chociaż na Mistrzostwa Świata już nie jeżdżę, bo jest to trochę za daleko i trochę zbyt męczące. Chcąc opanować jakieś dobre uderzenie, takie naprawdę trudne, trzeba poświęcić na nie sporo czasu, a niestety stopy i kręgosłup na to już nie pozwalają, żeby ćwiczyć 8 godzin non-stop.

Passion Piece: Bilard to nie tylko technika czy precyzja, ale i stan umysłu. Jak radził sobie Pan ze stresem, który jest nieodłącznym towarzyszem tego typu wydarzeń?
Bogdan Wołkowski: Podczas każdych zawodów jest stres, gdyby nie ta adrenalina, to nie byłoby sportu. Jeżeli jest stres, który można opanować, to bardzo dobrze. Uważam, że zdenerwowanie pojawia się wtedy, kiedy nie umiemy czegoś za dobrze wykonać, a musimy to zrobić jak najlepiej, by dobrze wypaść, wtedy wytwarza się stres, robią się nerwy i adrenalinka rośnie dość znacząco. W całym naszym sporcie – w bilardzie – bardzo ważna jest głowa, nie obyłoby się tutaj bez pomocy psychologa sportowego, albo swojej własnej praktyki. Bez takiego wsparcia będzie o wiele trudniej dojść do jakiegoś znaczącego sukcesu. Miałem ogromne szczęście współpracować ze swoją panią psycholog, która pomogła mi w przygotowaniach do mistrzostw oraz pokonywaniu stresu i radzeniu sobie w sytuacjach dla mnie trudnych. W wojsku mieliśmy Metodę Silvy, przydatną głównie w celu wizualizacji i koncentracji, korzystałem z niej przez 15 lat właściwie codziennie, szczególnie jeżeli chciałem sobie coś zwizualizować, albo przerobić złe wydarzenia na te dobre. W czasie treningów też korzystałem z tej metody, by wizualizować sytuacje, które mogły mnie spotkać na mistrzostwach świata, wyobrażałem sobie jak się skoncentrować, zachować oraz co zrobię. Udawało mi się to wszystko dość dobrze opanować na mistrzostwach, gorzej było w czasie zwykłych meczów, podczas których potrafiłem rzucić ze złości kijem, a nawet go połamać. Jednak po 30-40 sekundach całe napięcie powoli schodziło, do momentu, w którym dochodziło do mnie, że mogłem zrobić to inaczej, i znowu rozpoczynała się ciężka praca. W naszym klubie również staramy się, żeby dzieciaki miały cały czas kontakt z psychologiem, który podpowiada im jak ćwiczyć. Niedługo zamierzam zrobić kurs na medytację w sporcie, w której medytacja jest powiązana razem z gimnastyką.

Pssion Piece: Obecnie zajmuje się Pan treningiem bilardowym dzieci, młodzieży i dorosłych w Centrum Szkolenia Bilardowego Fair Play w Jaworznie. Czy dostrzegł Pan wśród nich perełki, które kiedyś mogłyby stać się pańskimi godnymi następcami?
Bogdan Wołkowski: Przez te wszystkie lata zbierałem doświadczenia, wiedziałem jak trenować, jak nie trenować i żeby to wszystko wychodziło dobrze. Kiedy zakończyłem swoją karierę, było mi jakoś dziwnie, dlatego chciałem podzielić się swoją wiedzą z innymi, chciałem ją oddać młodszym pokoleniom. Wszystko rozpoczęło się od Centrum Szkolenia Bilardowego, a następnie doszła do tego druga filia Uczniowski Klub Sportowy Fair Play. Zaczęło się od czterech dzieciaków, a w tej chwili mamy ich prawie dwudziestu pięciu, natomiast grupa dorosłych składa się z dziewięciu osób. Jeżeli chodzi o zdolnych zawodników, to mamy takich, a w szczególności chciałbym wspomnieć o Dominiku Jastrzębiu (12 lat), który jest tutaj w czołówce, z ostatnich Mistrzostw Europy przywiózł dwa złote medale, jedno srebro, natomiast na Mistrzostwach Świata sklasyfikował się na dziewiątym miejscu, a oprócz tego Sambor Stachowiak, któremu też idzie bardzo dobrze, jednak wciąż jeszcze czeka na swój awans do mistrzostw. To są właśnie nasze perełki.

Pssion Piece: Wyjazdy na wszelkiego rodzaju mistrzostwa czy turnieje niewątpliwie wiążą się z pewnymi kosztami. Jak wygląda finansowanie tego sportu?
Bogdan Wołkowski: Muszę przyznać, że są spore problemy z finansowaniem. Jeżeli nie jest się piłkarzem, siatkarzem czy tam skoczkiem narciarski i nie bywa się często w telewizji, to jest o wiele trudniej znaleźć sponsora, my mamy z tym problem. Zakładając ten klub sfinansowałem dużo rzeczy, między innymi stoły bilardowe. Chciałem po prostu uczyć te dzieciaki jak grać. Dwa lata temu zaczęliśmy grać w drugiej lidze bilardowej, zabrakło nam wtedy kilku punktów. W tym roku wyszliśmy z drugiego miejsca, niewiele nam brakło, ale wystarczyło nam do eliminacji do rozgrywek pierwszoligowych, a dzięki temu wywalczyliśmy awans do pierwszej ligi, i tutaj zaczynają się te wcześniej wspomniane finanse. Płacimy roczne składki, zbieramy pieniądze na wszelkie sposoby. Bardzo nas wspiera Urząd Miasta Jaworzno, pomocni są również rodzice, którzy przewożą dzieci na zawody, wszystko co się da opłacamy ze składek. Jednak nie zawsze jest łatwo. Wyjazdy ligowe to spore koszty, a na ostatnie Junior Tour wysłaliśmy wszystkie dzieciaki, nie zależnie od tego czy grały dobrze, czy nie. Mimo, że nie wszystkim się powiodło, to było to naprawdę niesamowite doświadczenie dla tych młodych ludzi. Wyjazd Dominika na Mistrzostwa Świata został opłacony częściowo przez Polski Związek Bilardowy, ale musieliśmy mimo wszystko dołożyć do tego wyjazdu, tutaj także pomógł nam Urząd Miasta. Jeżeli chodzi o rozgrywki krajowe, które też są kosztowne, są wspierane przez miasto, gdy zawodnik przywiezie tytuł lub medal dostaje nagrody pieniężne. Tak naprawdę potrzebujemy po prostu więcej sponsorów i to cały sekret.

Passion Piece: Co doradziłby Pan wszystkim tym, którzy chcieliby spróbować swoich sił w bilardzie?
Bogdan Wołkowski: Wszystkim chętnym powiedziałbym, żeby przyszli tu do klubu, aby mogli zobaczyć jak to właściwie wygląda. Zawsze zapraszamy potencjalnych graczy na jeden trening, podczas którego mogą sprawdzić czy ten sport im pasuje. Jeżeli tak, to wtedy mogą zapisać się do klubu na stałe.
Passion Piece: Czy należy mieć jakieś szczególne predyspozycje, aby uprawiać ten sport?
Bogdan Wołkowski: Myślę, że z pewnością bardziej niż predyspozycje należy mieć wyobraźnię i wewnętrzny spokój. Wyobraźnia przestrzenna w połączeniu z matematyką, geometrią oraz fizyką. To wszystko można stosunkowo szybko opanować, później ważne jest samozaparcie oraz ciężka praca, bo treningi bilardowe są z reguły strasznie nudne i niekiedy przez całą godzinę ćwiczy się tylko jedno uderzenie.

Passion Piece: Oglądając turnieje bilardowe można zaobserwować zawodników w każdym wieku. Czy są jakieś ograniczenia?
Bogdan Wołkowski: U nas w klubie przedział wiekowy jest dość duży, co w gruncie rzeczy jest fajne. Najmłodszy zawodnik ma 4 lata, a najstarszy chyba 55. To pokazuje, że w tym sporcie wiek nie gra aż tak dużej roli.
Passion Piece: Bilard wydaje się być sportem zdominowanym przez mężczyzn. Dziewczyny też grają?
Bogdan Wołkowski: Tak, grają. Mamy w klubie obecnie dwie dorosłe zawodniczki, jedną zamierzamy kupić, bo jest to już zawodowy gracz i chcemy wzmocnić ją do pierwszej ligi. Jest to jedna z najlepszych, czołowych zawodniczek w Polsce. Izabela Łącka, wielokrotna Mistrzyni Polski, ma prawdopodobnie więcej medali na swoim koncie niż cały nasz klub. Nie mogę tutaj również nie wspomnieć o Beacie Humańskiej, która bardzo dużo pomaga w klubie, jest drugim instruktorem po mnie. Gdy wyjeżdżam na zawody czy pokazy, to ona zajmuje się prowadzeniem tego wszystkiego. Jest również świetną zawodniczką, gra między innymi w turniejach kobiet i Mistrzostwach Polski. Mamy także dziewczynki w wieku 12-13 lat, ale jest ich stosunkowo niewiele.

Passion Piece: Czym zajmuje się Pan w czasie wolnym? Jakie ma Pan hobby? Oczywiście oprócz bilardu!
Bogdan Wołkowski: Nie ma nic oprócz bilardu. Ale lubię rajdy, rajdy samochodów historycznych i offroadowe. Jeżdżąc na te zloty mam też okazję pozwiedzać ciekawe miejsca, takie jak na przykład San Marino. Podczas tych wyjazdów spędzam czas w bardzo fajnym towarzystwie, lubię obserwować jak pracuje cała ekipa, a szczególnie mechanicy. Każdy ma tam swoją robotę i dokładnie wie, co ma robić. Byłem raz świadkiem potężnej stłuczki, samochód wyglądał na zupełnie niezdatny do jazdy, a w ciągu nocy został naprawiony. To było naprawdę fascynujące.
Passion Piece: Gdzie widzi Pan siebie w najbliższej przyszłości? Nad jakimi projektami Pan obecnie pracuje?
Bogdan Wołkowski: Moja przyszłość będzie dalej związana z bilardem, nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego, zresztą chyba nie umiem nic innego. To już nie jest ani pasja, ani miłość, to już jest powietrze, którym oddycham, nie umiem żyć bez bilardu. Jak nie gram, to jestem chory.
Pracuję teraz nad dwoma projektami, podpisałem trzyletni kontrakt na przeszkolenie dwóch juniorów, a dokładnie juniora i juniorki. Moim zadaniem jest doprowadzić ich do tytułu Mistrza Polski, a oprócz tego prowadzę bilardową ekstraklasę Nosan Kielce i kadrę narodową kobiet. Coraz więcej biorę na siebie różnych projektów i myślę o sukcesach moich zawodników, wcześniej wspomnianego Dominika oraz Sambora.

Passion Piece: Jakim mottem chciałby Pan podzielić się z moimi czytelnikami?
Bogdan Wołkowski: Mam dwa swoje, których bardzo pilnuję i uważam, że są naprawdę dobre zarówno jeżeli mówimy o sporcie, jak i o codziennym życiu. Odnośnie sportu, nie pamiętam, kto jest autorem tego powiedzenia, ale brzmi ono następująco: „Wygrywaj bez pychy, a przegrywaj bez urazy”, natomiast to bardziej życiowe: „Od siebie samego wymagaj najwięcej.”, mam nawet kij bilardowy z takim napisem na rączce.
Passion Piece: Dziękuję Panu bardzo za tą niezwykle ciekawą rozmowę i życzę dalszych sukcesów zarówno podczas turniejów, jaki i szkolenia swoich następców.

Nie ważne jaką macie pasję, ważne żeby sprawiała wam ona przyjemność. Chęć wygranej nie jest niczym złym pod warunkiem, że nie generuje ona w nas negatywnych emocji, z którymi sobie nie potrafimy poradzić. Mam nadzieję, że ten wywiad zainspiruje was do tego, aby spróbować swoich sił w wybranych dyscyplinach sportowych. A kto wie? Może to właśnie bilard jest dla was stworzony?
Do usłyszenia!
Wasza,
Passion Piece
Wszystkich chętnych zapraszamy do kontaktu!
UKS Fair Play Jaworzno, ul. 11 Listopada 4, tel. 605 100 957

Photos by: Bogdan Wołkowski, C.S.B. Fair Play
This piece is so fascinating! I love the story and the pictures of Bogdan ‘the Wizard’ Wołkowski.
How cool! I always wish I was better at billiards. It turns out, I stink. But I still have fun!
His skills are pretty amazing! I always enjoyed watching billiard tricks shows on tv, they are so fascinating and entertaining.
My older boys love playing pool. This would be something that they would enjoy
I know how to play pool and have played snooker about 15yr ago (although forgetten the point system now)! Never played Billards though!
I've never heard of Wywiad tbh but i am very intrigued! He is awesome wow!!! Very inspiring and interesting person.
I love how just like he was trained by Mike, he passes his knowledge down to kids today. This is some amazing stuff. And so many hours to become the best. Great dedication.
it's amazing how you've written and compiled all of these wonderful information. too much passion and dedication, like that of the ones you featured.
I've always been so impressed with people who were good at pool. Even more impressed when they can do hella cool tricks. Sounds like Wolkowski knows a thing or two.
I love when professionals pass on their know-how and secrets to up and comings. It's the sign of a decent person, not afraid of the next generation and willing to help them progress. Lovely to know people like this still exist!
Not sure if I would call Billiards a sport... a hobby, game, activity perhaps? Nevertheless, this guy has major talent, looks very entertaining, should get featured on one of those "try not to be impressed" YT video compilations LOL!
this is such a detailed interview i have never really known much about this sport, but now i do. your pictures are lovely too.
Woah this guy is AWESOME. I am TERRIBLE at billiards and a little envious of his obvious talent. Thanks so much for sharing this with all of us!
Wow, this was such a cool piece! My husband loves playing billiards.
Every time I come to your blog I leave-in awe! And this time is not an exception. Great post, great character... Thanks for sharing!
I love the sheer dedication and passion he exudes. I haven't played pool in years but needless to say, I suck at it!
Wow this is something I don't know much about. This article was super descriptive and fun to read.
Bogdan "The Wizard" Wolkowski sounds like a very fascination person and he is amazing at billiards! I would love to see him play.