O KOBIECEJ SILE, KTÓRA NIE ZNAŁA ŻADNYCH GRANIC…
Wojna to czas zatracenia, zatracenia, które już na zawsze pozostawi piętno w ludziach, którzy zostali postawieni oko w oko z nikczemną machiną zniszczenia i odczłowieczenia. Zatracone zostają wartości, w które wierzyliśmy i świat, który braliśmy za pewnik. Nic nie jest już oczywistym, a każdy dzień jest tylko kontynuacją koszmaru, z którego chcielibyśmy się wybudzić, a który z niewyjaśnionych przyczyn zdaje się nie mieć końca. Sen nie przynosi ulgi, a rzeczywistość nie przypomina niczego, co do tej pory znaliśmy.
Nigdy nie przypuszczałam, że dramat wojenny może rozgorzeć na nowo i to w samej Europie, jednak historia lubi zataczać koła, co przypomina nam o tym, jak ważnym jest kultywowanie dobrych postaw moralnych i patriotycznych, a także promowanie akceptacji dla drugiego człowieka, bo każdy z nas jest tak samo wartościowy, nawet jeżeli zamieszkuje granice innego kraju czy kontynentu.
Niestety podziały rasowe wciąż istnieją, pozwalając na szerzenie „usprawiedliwionej” nietolerancji i wywyższenia, spowodowanego tylko i wyłącznie przypadkowym faktem, że nasi przodkowie urodzili się w tym, a nie innym miejscu na ziemi – z kolorem skóry, który sami uznali za uprzywilejowany.
Któż z nas ma prawo stanowienia o tym, która narodowość jest lepsza czy gorsza? Któż z nas ma prawo decydować, które pochodzenie etniczne jest lepsze, a które gorsze? Któż z nas ma prawo oceniać, który kolor skóry jest bardziej arystokratyczny, a który mniej?
Często życie weryfikuje nasze poglądy oraz to w co wierzyliśmy, dzięki naszym rodzicom, dziadkom czy pradziadkom, którzy niejednokrotnie wychowali nas w przekonaniach, które bywają błędne, a które zostały narzucone przez ludzi żądnych władzy oraz podporządkowania sobie wszystkiego co inne.
Dlaczego życie potrafi zweryfikować nasze poglądy? Będąc postawionymi w obliczu sytuacji ekstremalnych, walcząc dla jednego kraju, który jest taką samą ojczyzną oraz domem – zarówno dla tych z jasną, jak i tych z ciemną karnacją, co powoduje zjednoczenie ponad sztucznie wykreowanymi podziałami, stworzonymi przez tych, dla których były one wygodne.
Doskonałym przykładem takiego zjednoczenia są bohaterki książki Poster Girls, którymi były zarówno kobiety białe, jak i Afroamerykanki, które pracując w pewnej fabryce w czasie drugiej wojny światowej nie tylko połączyły swoje siły, by wspomóc działania Amerykanów walczących na froncie, ale zjednoczyły się również jako kobiety, matki i przyjaciółki, zapominając o tym, co je początkowo dzieliło.
Mam ogromną przyjemność przedstawić wam moją dzisiejszą rozmówczynię – Meredith Ritchie – szczęśliwą matkę, żonę, aktywną zawodowo kobietę, a do tego od niedawna autorkę debiutanckiej powieści historycznej, którą z pewnością warto poczytać, by dowiedzieć się nieco więcej o kobietach z Charlotte, gdzie kolor skóry nie miał żadnego znaczenia.

Passion Piece: Czy mogłabyś powiedzieć moim czytelnikom kilka słów o sobie?
Meredith: Z zawodu jestem bankierką, poza tym matką trojaczków (które skończyły 22 lata w tegoroczny Międzynarodowy Dzień Kobiet), a od niedawna także świeżo upieczoną autorką powieści opartej na historii zaczerpniętej z mojego rodzinnego miasta. Od 27 lat jestem w związku małżeńskim z moją szkolną miłością.
Passion Piece: Wybrałaś karierę w dziedzinie komunikacji biznesowej i opublikowałaś swoją pierwszą powieść. Czy rozważałaś kiedykolwiek w przeszłości zostanie pisarką?
Meredith: Od zawsze byłam pisarką, jeżeli chodzi o materiały związane z marketingiem biznesowym, materiały dotyczące szkolenia produktowego, a także blogi biznesowe i to wszystko w trakcie mojej kariery, ale uczenie się jak pisać fikcję było dla mnie zupełnie nowym zestawem umiejętności. Od zawsze chciałam napisać książkę, więc wraz z jednoczesnym opuszczeniem domu przez moje dzieci, które udały się na studia, zostałam idealnie zmotywowana do tego, by spróbować spełnić to marzenie.
Passion Piece: Jak “syndrom pustego gniazda” i bycie rdzenną mieszkanką Charlotte wpłynęły na podjętą przez ciebie decyzję dotyczącą rozpoczęcia kariery pisarskiej?
Meredith: Od dawna byłam fanką oraz zagorzałą czytelniczką fikcji historycznej. Moje zrozumienie dla szczegółów tak bardzo osobistych, ludzkich historii wywodzących się z przeszłości, zmotywowało mnie do tego, żeby uczyć się spoza źródeł informacji oferowanych przez oparte na faktach, bezbarwne podręczniki do historii, z których próbowano mnie uczyć w szkole. Jestem również zafascynowana rzeczami, których nie wiemy, a które okazują się znajdować tuż na naszym podwórku lub bliżej, niż nam się mogło początkowo wydawać. Kiedy dowiedziałam się o zapomnianej historii The Shell Plant, która miała swoją lokalizację w mieście, w którym się urodziłam, znalazłam idealne miejsce akcji dla mojej powieści, a także dla swojego własnego przebudzenia. Po tym, gdy moje dzieci opuściły dom i wyjechały na studia, chciałam pokazać im, że mogę osiągnąć marzenia, niezależnie od tego jak późno w swoim życiu się za nie zabieram.
Passion Piece: Dlaczego zainteresowałaś się konkretnie The Shell Plant i jej pracownicami przed rozpoczęciem pracy nad Poster Girls (Dziewczyny z plakatu)? Jaka kryje się za tym historia?
Meredith: Chciałam napisać historię o równouprawnieniu kobiet, która podkreśliłaby ten niepowtarzalny przykład rządu kobiet, ale chciałam go pokazać w czasie, gdy mężczyźni byli nieobecni z powodu wybuchu drugiej wojny światowej, to było to, co natychmiast nasunęło mi się na myśl, więc zaczęłam sprawdzać historię swojego miasta w tamtym okresie. To był ten moment, w którym odkryłam The Shell Plant (miejsce, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, zanim znalazłam je w wyszukiwarce Google). Nie mogłam uwierzyć w to, jak duża była ta fabryka i jak wielu mieszkańców Charlotte było tam zatrudnionych – 10% całej populacji – przez prawie trzy lata, potem po prostu zniknęła z dniem, gdy poddali się Japończycy.
Passion Piece: Kto pomógł ci dotrzeć do wiarygodnych informacji na temat głównych bohaterek twojej powieści historycznej?
Meredith: Przeprowadziłam tak zwany research w historycznej “Carolina Room” w lokalnej bibliotece. Pojechałam do Waszyngtonu, by zebrać kolejne materiały w Państwowym Archiwum. Rozmawiałam z wieloma lokalnymi historykami i profesorami uniwersyteckimi zajmującymi się historią, którzy pomogli mi znaleźć odpowiednie szczegóły lub poprawny kontekst, który mógł zostać zastosowany w mojej historii. Pisząc tą książkę przez kilka lat, czytałam artykuły zamieszczone w Internecie, a także te z magazynów i dowiadywałam się nowych rzeczy na temat tamtych czasów, które mogłam wpleść jako nowe szczegóły w narracji mojej powieści.

Passion Piece: Z jakimi przeciwnościami musiałaś się zmierzyć podczas pracy nad fabułą tej powieści?
Meredith: Największą przeszkodą było znalezienie wystarczająco dużo czasu na pisanie. Ponieważ płaciłam za troje dzieci, które uczyły się w szkołach wyższych w jednym czasie. Pracowałam na pełny etat dla banku Wells Fargo podczas tworzenia mojej książki. To oznaczało, że musiałam pisać przez dwie godziny wczesnym rankiem, każdego dnia i w ciągu całej wolnej soboty. Ukończyłam pierwszą wersję roboczą w czasie lock-downu wywołanego przez Covid-19. To pozwoliło mi bardziej się skupić i dokończyć mój rękopis, ale później trzeba było zabrać się do jeszcze trudniejszego zadania, jakim było edytowanie tego tekstu. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wiele dodatkowej pracy edytorskiej wymaga ukończenie powieści, nawet miesiące po tym jak wystukałaś na klawiaturze słowo „Koniec”.
Passion Piece: Jak było to możliwe, by zjednoczyć kobiety różnych ras w czasie drugiej wojny światowej w jednej fabryce? Co się z nimi stało po wojnie?
Meredith: Pisałam tą historię w burzliwych czasach ruchów #metoo i Black Lives Matter. Oba były okresami mojego osobistego przebudzenia: jako bycia dręczoną osobą, a także ciemiężcą. Dokonałam wielu autorefleksji i przebrnęłam przez tak wiele materiałów naukowych, jak tylko mi się udało, by stać się lepszym człowiekiem. Ta refleksja pomogła mi także napisać lepszą książkę, jak sądzę. Poster Girls byłaby zupełnie inną historią bez tych dwóch ruchów, które się rozegrały w czasie, w którym się rozegrały. Niektórzy kwestionowali przyjaźń pomiędzy Maggie i Korą, postrzegając ją jako za wiele, ale ja wierzę, że kobiece przyjaźnie przekraczały przeciwności i łamały bariery od zarania dziejów. Kobiety mogą zrobić wszystko, zrobiły wszystko, i to z pewnością ma swoje zastosowanie w dwóch protagonistkach Poster Girls, Korze Bell i Maggie Slone!
Passion Piece: Czy kiedykolwiek spotkałaś którąś z Poster Girls? Jak przyjęły twoją książkę?
Meredith: Niestety wielu z nich nie ma już z nami. Podczas szukania informacji na temat tej historii, rozmawiałam z kilkoma kobietami mieszkającymi w Charlotte, które pamiętały swoje matki pracujące w tej fabryce. Spotkanie z nimi było prawdziwą przyjemnością. Poznałam również kilku mężczyzn, którzy pamiętali swoich ojców, również tam pracujących. Po tym, jak opublikowałam książkę, usłyszałam o 102-letniej kobiecie mieszkającej niedaleko Charlotte, która pracowała w tej fabryce latem 1943 roku. Po tym lecie, przyłączyła się do Czerwonego Krzyża i mieszkała na Hawajach oraz na wyspie Guam. Z tego powodu, nie była na terenie kraju, gdy pewne wydarzenia miały miejsce w fabryce, a które zostały opisane w mojej książce. Jednakże, rozmowa z Bess Phifer, którą odbyłam w zeszłym miesiącu, była dla mnie niezwykłą przyjemnością. W wieku 102 lat, okazała się być zabawną, pełną wiedzy i niezwykle przyjemną kobietą. Mogę tylko mieć nadzieję, że osiągnę taki poziom jasności umysłu, będąc kiedyś w tak zaawansowanym wieku.
Passion Piece: Co kochasz robić w wolnym czasie?
Meredith: Kocham piesze wycieczki z rodziną i podróżowanie. Wycieczki samochodowe należą do moich ulubionych. Uwielbiam także dwa uratowane przeze mnie kocury, Ginger i Lacey. Zawsze były przy moim boku, gdy pisałam tą książkę. Bardzo lubię gotować duże posiłki dla mojej rodziny i zawsze mam gruby stos książek obok mojego łóżka, które uwielbiam czytać.
Passion Piece: Gdzie widzisz siebie w najbliższej przyszłości? Czy myślisz o napisaniu kolejnej książki?
Meredith: Tak, CHCIAŁABYM napisać kolejną książkę. Ta następna byłaby również powieścią historyczną o rodzinie mojego męża, która mieszkała w Tombstone, stan Arizona, gdy całe miasto przeszło w posiadanie dwóch wdów, a przejęcie to było związane z finansowym załamaniem kopalni srebra.

Passion Piece: Dziękuję bardzo za tą niezwykle inspirującą rozmowę i nie mogę doczekać się twoich kolejnych pisarskich sukcesów!
Do usłyszenia!
Wasza,
Passion Piece
Photos by: Meredith Ritchie
Komentarze: no replies