[Uwaga, to nie jest kolejny wpis polityczny dla podgrzania atmosferki!]
Jak wielu rzeczy jest ci w życiu wstyd? Gdybym zaczęła wymieniać wszystko to, za co jest mi obecnie wstyd, nie starczyłoby mi dnia ani nocy na to, żeby stworzyć marny wstęp do historii mojego przeciętnego życia. Jednak dzisiaj nie do końca zamierzam pisać o swoich porażkach i o tym, co mi w życiu nie wyszło. Znajdzie się na to z pewnością lepszy czas i lepszy moment.
Za co jest mi dzisiaj wstyd? Za innych ludzi oraz za ich wybory. Nie będzie to post polityczny, bo takich staram się unikać. Ale każdy wie, że w minioną niedzielę miały miejsce w Polsce wybory, wybory, które mają ogromne znaczenie dla wszystkich tych, którzy pragną w kraju zmiany na lepsze. Wszystkich tych, którzy nie godzą się na to, aby rząd nie szanował społeczeństwa. Wszystkich tych, którzy nie wyrażają zgody na to, aby państwo wspomagało tylko i wyłącznie wybrane grupy społeczne. Wszystkich tych, którzy mówią stanowczo nie bezkarnemu szerzeniu rządowej propagandy, by w końcu osiągnąć władzę absolutną czyli taką, w której będzie należało patrzeć tylko w jedną stronę i to nie tą, którą sami sobie wybierzemy.
Jak już wcześniej wspomniałam, według tego, co słyszymy w mediach należących do wiadomej władzy, Polska jest krajem mlekiem i miodem płynącym, gdzie każdy obywatel jest wysłuchany przez wspaniałego i dobrodusznego prezydenta, gdzie rodziny dostają pomoc, a starsi ludzie nie muszą się martwić o swoją przyszłość. Jest tak cudownie, że wszystkich tych, którzy siedzą w cieniu wcześniej wspomnianego dobroczyńcy, rozpiera duma tak silna, że muszą poluzować guziki w coraz to ciaśniejszych koszulach, zadając sobie niezmiennie pytanie czy ciuch zbiegł się w praniu, czy należałoby jednak lepiej dobierać sobie dietę poselską.
Z boku wszystko wygląda pięknie, rodziny dostają 500+ na każde dziecko, 300+ na wyprawkę szkolną, emeryci trzynastą w roku emeryturę, a młodzi (do 26-tego roku życia) zwolnieni są z płacenia podatków. No i prawie zapomniałabym o 500+ na korona wakacje dla dzieciaczków!
Mam 32 lata, jestem względnie zadowolona ze swojego życia, tak względnie jak idealne jest życie przeciętnego Polaka w telewizji państwowej. Jestem królową życia, pracuję, a moja pracowitość jest szczodrze wynagradzana, po tym, gdy państwo zabierze mi lwią część wypracowanych przeze mnie dochodów, grzebiąc tak głęboko w mojej kieszeni, że jeszcze w tym momencie czuję łaskotki tam, gdzie normalnie niewiele światła dochodzi… zastanawiam się nad tym, co zrobić z tym, co udało mi się ukryć w jednej z dodatkowo wszytych wewnętrznych kieszeni przed paluchem, który zabiera wszystkim, a daje tylko wybranym.
Idąc w minioną niedzielę na spacer zostałam zagadnięta przez starszą panią, zresztą od lat mieszkającą w moim rodzinnym bloku. Zapytała mnie o to, czy wzięłam już udział w wyborach. Na to ja (o zgrozo nie myśląc za wiele) powiedziałam, że jeszcze nie, bo nie mam na kogo głosować. Na to usłyszałam jęk i zdziwienie: „Jak to? Jesteś nauczycielką, musisz walczyć o nasze dzieci!” (no dobrze, nie jest to przytoczona słowo w słowo wypowiedź, ale sens jest względnie zachowany). Na to ja zrobiłam wielkie oczy, myśląc gorączkowo o co może chodzić, nauczyciele są już misjonarzami, ale żeby jeszcze do tego wojownikami? A to coś zupełnie nowego! Kobieta widząc konsternację na mojej twarzy dodała, że chodzi o tak zwane 500+, na co ja nieco zbita z tropu zdołałam wymamrotać tylko tyle, że „Ja nic z tego nie mam …”. To tylko dolało oliwy do ognia, usłyszałam, że „ Jesteś młoda, też jeszcze będziesz miała dzieci. Trzeba mieć dzieci…” Tutaj moja próżność wzięła nade mną górę, no tak jestem młoda, ładna, całkiem fajna ze mnie dziewczyna, jednak głos rozsądku kazał mi się skupić na sensie tej wypowiedzi. Oczywiście pozostawiłam sąsiadkę bez wywodu, który powstał błyskawicznie w mojej głowie i kotłował się w niej aż do końca spaceru, na który się udałam. Humor mi się zepsuł, bo po tym jak pocieszyłam się faktem, że jestem jeszcze całkiem młoda i wciąż do rzeczy, to nie mam dzieci i być może nie będę ich miała. W moich myślach słychać było nutę powątpiewania. Skąd się ono tam wzięło? Chciałabym, żeby moje dzieci wychowały się kiedyś w pełnej rodzinie, raczej niż w takiej, w której matka biega od pracy do pracy, żeby związać koniec z końcem, a wieczorami zamiast rozmawiać z dziećmi czy pomagać im w lekcjach przesiaduje u kolejnego Alvaro, marząc o tym, by w końcu może ten zechciał być nowym tatusiem dla jej pozostawionych samym sobie w domu pociech.
Ale do rzeczy, bo ten tekst nie jest ani o niczego nieświadomym Alvaro, ani o moim staropanieństwie, które wgryzło się w moją skórę tak, jak pył węgla wgryza się w skórę górnika po szychcie.
Chcę wskazać sposób w jaki działa obecny rząd wraz z głową naszego państwa. Jak już wcześniej wspomniałam rząd postanowił obdarowywać tylko wybrane grupy społeczne, takie grupy, które łatwo jest od siebie uzależnić. A po co tworzyć takie zależności? Po to, by łatwiej manipulować ludźmi. Kim łatwiej kierować? Osobą zupełnie niezależną, która radzi sobie w życiu sama? Czy taką, która finansowo zależy od tego co jej damy? Oczywiście wszyscy ci, którzy mogą coś stracić, a w tym wypadku dość pokaźny zastrzyk pieniędzy, są najbardziej podatną na manipulacje grupą społeczną. W ten sposób państwo kupuje sobie wiernych wyborców, którym dodając dwa do dwóch niestety wychodzi pięć. Co to właściwie znaczy? Idea państwa, które wspomaga swoich obywateli jest wspaniała i świat byłby piękniejszy, gdyby każdy mógł liczyć na taką pomoc. Niestety w praktyce tak wcale nie jest. Gdy budżet jest luźny jak sparciała gumka w majtkach, portki trzeba ściągać nową gumką, gumką, którą finansują mieszkańcy kraju, którego budżet walczy z tym, żeby majtki zostały na miejscu i nie obnażyły wstydliwej o nim prawdy. Państwo to zabiera wszystkim poprzez podnoszenie cen, podatków i na wiele innych sposobów, ale już nie jest dżentelmenem jeżeli chodzi o zwrot wcześniej zagarniętych pieniędzy, bo nie oddaje wszystkim równo, ba, niektórym nie oddaje wcale. Niestety ja jestem w tej właśnie grupie, która nie istnieje dla państwa, gdy dzieli się ono ze swoimi obywatelami, natomiast gdy zbiera kolejne daniny nie mam nigdy szansy ukryć się przed jego złowieszczo wyciągniętą ręką.
Drogi obywatelu! Nie dostajesz nic za darmo, dostajesz to, co sam wpłaciłeś lub jeżeli jesteś niezbyt zaradny życiowo dostajesz głównie to, co zabrano innym. Uważam, że pomoc rodzinom jak najbardziej się należy, ale czy wszystkim?
Drogi obywatelu! Nie chcę finansować twoich dzieci, bo mam inne wydatki. Nie chcę finansować wyprawki dla twoich dzieci, bo i tak ogromna część uczniów nie posiada podręczników i jako nauczycielka finansuję dla nich ksero z własnej kieszeni. Nie chcę, żeby twoje dzieci bawiły się dobrze na wakacjach za moje pieniądze, kiedy ja odkładam każdy grosz po to, żeby w czarnej godzinie liczyć na siebie, a nie na to, czego nie dostanę od państwa.
Młody człowieku! Byłam kiedyś w twoim wieku i dałam radę płacąc wszystkie podatki!
W końcu drodzy emeryci! To wy jesteście w najgorszej sytuacji, ponieważ w dużej mierze pracując przez całe życie nie dostajecie później wymiernego za wasz wysiłek wynagrodzenia! Ale pomyślcie! Żeby dać rodzicom, młodym i starszym, ktoś musi na to pracować, komuś wyciąga się podstępem pieniądze z portfela! Moja pensja praktycznie nie wzrasta! A ceny rosną i rosną tak, że chyba tylko ci z najbujniejszą wyobraźnią mogą przewidzieć to, gdzie to wszystko nas wkrótce zaprowadzi. Być może zacznę inwestować swoje pieniądze w złote zęby… tego mi chyba państwo nie odbierze, a może jednak?
Drogi obywatelu w życiu nie ma nic za darmo i za twoje wybory przyjdzie ci kiedyś zapłacić! A czego mi dzisiaj wstyd? Tego, że nie poszłam na wybory w pierwszej turze, ale mam głębokie postanowienie poprawy! Głosować należy, bo tylko tak można coś zmienić. Tylko tak można patrzeć sobie w twarz oraz tworzyć lepszą, wspólną i spokojną przyszłość.
Do usłyszenia!
Wasza,
Passion Piece
Photos by: Morning Brew, Paweł Czerwiński, Kristina Flour, Arnaud Jaegers, Annie Spratt on Unsplash
I'm following the votes that are taking place in Poland and I admit that your post is really interesting and makes you think a lot.
This was thought-provoking and I have learned a few things from it.
Mistakes are lessons! You learned one, so it's okay. It's part of life.
Everyone should vote, it's a right that our grand-grand-fathers fought hard for. Wasting a vote is not acceptable, even if you don't think any of the candidates is worthy of it. That's the big problem, people always complain about the government but when it's time to vote, they don't go. I am so annoyed on my own country because of this, where people are still bought with bags of flour and sugar, and it's all in the diaspora's hands to make a different with their votes.
I do believe that it is important to vote but I understand when people choose not to if they don't like the candidate's they need to be voting for. Its important to not be ashamed or regret the choices we make but simply learn from them. Thought provoking post.
Voting and politics shape our lives every day, there is nothing wrong with posting something political if it will help make the world a better place.
everyone always learn from mistakes, and we make mistake many times to vote wrong candidates but it is the part of democracy ....
What a deep and interesting blog post. It makes you think and makes you want to go deeper into the subject. Thanks for sharing!
We do the best we can at all times. But we do make some bad choices at some points in our lives. What's important is moving forward and deciding to be better every day.
I am a firm believer that everyone should make their voice heard when it comes to the elections. Here, if you don't want to support anyone on the ballot you can choose to refuse your vote - meaning that you show up and make it known that you are not giving your support to anyone. Is there an option similar to that for you? Unfortunately, with the way the voting systems work, I feel like we're often forced to choose instead to support the lesser of the evils before us. At least voting for them means that they are one step closer to coming out ahead of the even worse options.
YES! I've spent most of today making sure people in my country are registered to vote!
On the last election I made sure to vote and on the next I am encouraging people to register and vote.